"Wiera Gran" Weroniki Murek w reż. Jędrzeja Piaskowskiego w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
Oto oglądamy, jak trudno spaść ze szczytu na sam dół. Gdy zdecydowała się zamknąć w getcie, by wspierać matkę i siostry, swoim kunsztem wokalnym dawała nadzieję na przetrwanie. Nazywana była wówczas muzą getta. Jak więc to mogło się stać, że kilka miesięcy później oskarżono ją o kolaborację? Wiera Gran, gwiazda, której sławy tak wielu zazdrościło... Oczyszczona z zarzutów przez Sąd Najwyższy, nigdy się od tych pomówień nie uwolniła. Siła plotki i donosów jest silniejsza niż wyrok sądu. Cóż więc były warte niegdysiejsze splendory, sukcesy, entuzjastyczne recenzje? Dopóki mogła, zmagała się z krzywdzącymi opiniami, wreszcie załamana opuściła Polskę. Zgorzkniała, żyła w samotności. Nic dziwnego, że portret Wiery Gran zachęca scenarzystów i realizatorów do własnej interpretacji jej losu. Przykładem może być ostatni spektakl w Teatrze Żydowskim, zatytułowany skromnie: "Wiera Gran". Ale przeniesienie jej przeżyć