Po co szef rządu zjawia się w miejscu trąby powietrznej, powodzi czy innej katastrofy? W jakim celu premier - lub wicepremier - gna na kolejne zgliszcza, ruiny, zalane pola? - pyta w felietonie dla e-teatru Witold Mrozek.
Odpowiedź wydaje się banalna - zwłaszcza im bliżej wyborów. Wizerunek męża stanu i ojca ojczyzny najlepiej buduje się na tle szarańczy albo tatarskiego najazdu. Dlatego zawsze jakieś larum grają. Jak nieludzcy pedofile nie dybią akurat na płowe główki polskich pociech, to szemrani gangsterzy wciskają im dopalacze. Bezwzględni kibole terroryzują miasta, wioski i gościńce (bo przecież nie prywatne autostrady). Kryzys (żeby było śmieszniej, na mapach przedstawiany w kolorze czerwonym) zalewa zieloną wyspę. I znów nasz przywódca musi skrzykiwać drużynę, na złamanie karku pędzić, a czasem i któregoś z kasztelanów po ojcowsku złajać. Byle nie za surowo. Choć wielu chciałoby widzieć Donalda Tuska jako Kapitana Europę (modernizacyjnego herosa z komiksów grupy Twożywo), to zdecydowanie lepiej sprawdza się on w roli Kapitana Katastrofy. Superbohatera walczącego z kolejnymi zagrożeniami, usuwającego coraz to nowe skutki działania złowrogich si