"Romulus Wielki" w reż. Krzysztofa Zanussiego w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Kalina Zalewska w Teatrze.
Pierwsze spektakle "Romulusa Wielkiego" świadczyły o artystycznej porażce Polonii. Tylko udział Janusza Gajosa i specyfika tego teatru, obleganego przez widzów, ratowały przedsięwzięcie. Co prawda reakcja publiczności, podrywającej się po spektaklu do stojących owacji, była jak zwykle entuzjastyczna, ale dla bardziej krytycznych widzów stało się jasne, że Krzysztof Zanussi nie poradził sobie ze sztuką Dürrenmatta. Jej wdzięk, wynikający z prowadzenia inteligentnej, a zarazem dowcipnej rozmowy, zupełnie wyparował ze sceny. Czołowy przedstawiciel polskiego salonu okazał się nieczuły na rezonerski dialog i jego niuanse. Rysując swojego "Romulusa" grubą kreską, jednocześnie na siłę go uaktualnił, co popchnęło rzecz w kierunku kabaretu. Oryginalna idea autora, który już sześćdziesiąt lat temu świadomie mieszał teatralne gatunki, tworząc tragikomedie, płynęła z przekonania, że solenna tragedia jest we współczesnym świecie niemożliwa. Reży