- Szansą jest dla nas ogłoszony właśnie przez Biuro Kultury konkurs na prowadzenie społecznej instytucji kultury. Można to porównać do niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej. Miasto przeznaczyło 1,3 mln zł rocznie na cztery lata. Wystartujemy w tym konkursie. Będziemy też rozwijać się ekonomicznie. Giełda, akcje, te rzeczy - mówi Alina Gałązka z Komuny//Warszawa.
ARKADIUSZ GRUSZCZYŃSKI: Nie mogę uwierzyć: w swoim nowym manifeście piszecie, że kapitalizm jest OK. O co wam chodzi? ALINA GAŁĄZKA [na zdjęciu z Grzegorzem Laszukiem]: O pieniądze. I o pytanie, co dalej. Nie macie ich? - Mamy, ale za mało. Nie zatrudniamy nikogo na etat, a prowadzimy miejsce, w którym są produkowane i grane spektakle, obsługujemy je księgowo, sprzątamy, inwestujemy. Bileterką jestem ja. Za darmo. Utrzymujemy się z dotacji, składek członkowskich i biletów. Powołaliśmy spółkę, która zajmuje się pozyskaniem finansowego wkładu własnego wymaganego w konkursach grantowych. Z tych wszystkich pieniędzy nie tylko utrzymujemy miejsce, ale też opłacamy reżyserów, aktorów, twórców, producentów i obsługę techniczną. Staramy się płacić według stawek w warszawskich instytucjach kultury. Ile dostajecie pieniędzy z Biura Kultury w ratuszu? - Niecałe pół miliona złotych. Za to produkujemy pięć-sześć przedstawień roc