Czy "Śluby panieńskie" są utworem głębokim? Z pewnością nie. Czy można je wystawić jako utwór głęboki? Pewnie można, wszystko można i wszystko jest dozwolone. Ale po co? Czy warto rzekomej głębi w "Ślubach panieńskich" się doszukiwać? Ja uważam, że nie warto. Jan Englert jest wyraźnie przeciwnego zdania i proponuje komedię Fredry odczytaną głęboko i mądrze. Jakby niepomny Gombrowiczowskiej przestrogi, że im mądrzej, tym głupiej. Najpierw Englert daje nam lekcję prawidłowego stosunku do przeszłości: nim znajdziemy się w przestrzeni gry (zbudowanej wraz z widownią na scenie), przechodzimy przez ładnie zaaranżowany salonik z epoki Fredry, z dokumentami i rozmaitymi pamiątkami wyłożonymi w gablotkach. Oto muzeum, na które Fredro mógłby być skazany, gdyby nie inwencja dyrektora Teatru Narodowego i reżysera w jednej osobie, który wie - albo tak mu się zdaje - jak mianowicie to muzeum ożywić. Tradycja, daje nam do zrozumienia Englert, ma sen
Tytuł oryginalny
Kapelusz pełen Englerta
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 6/06.2007