EN

13.02.2008 Wersja do druku

Kantor w teatrze Tomaszuka, czyli ostatnia linka ciągłości

Praktyka przypisywania samych siebie do określonej tradycji artystycznej, wskazywania antenatów, kłaniania się mistrzom - sczezła chyba całkowicie we współczesnej sztuce. Jest w każdym razie głęboko niemodna. Piotr Tomaszuk admirację dla Kantora objawiał już dawniej. Prosto z praktyki Teatru Cricot 2 jest przecież postać określana jako Magister Ludens w "Ofierze Wilgefortis": ktoś dyrygujący przedstawieniem, nadający kształt i rytm scenicznym zdarzeniom, prowadzący postacie - i nie całkiem dający sobie z tym prowadzeniem radę - pisze Jacek Sieradzki w Dialogu.

Trudno uchwycić moment, w którym pojawia się przybysz. Bo krzątanina, służąca opowiedzeniu w teatrze dziejów wierszalińskiej wspólnoty zdaje się przez cały czas jednorodna i organiczna. Z działań scenicznych szóstki mężczyzn i kobiet, krążących wokół zgrzebnego obejścia i walącego się płotu okalającego krzyż, z pobożnych pieśni, z adoracji świętych obrazów (tudzież adoracji dziarsko stąpających po ziemi proroków i idoli) wyłania się harmonijny portret zamkniętej społeczności, właściwie sekty, gdzieś z zapadłej podlaskiej prowincji przedwojennej Rzeczypospolitej. Grupy społecznej, która potrafiła z siebie "wykreować" i własnego mesjasza, i własnego cara, grupy która bezbrzeżne pragnienie duchowego wywyższenia przecudownie łączyła z naiwnym, przaśnym, a i prostackim niekiedy wyobrażeniem o świecie. I którą zmiotła kolejna wojna, najazd Armii Czerwonej na wschodnią Polskę. Szaro czarno biednie ubrani aktorzy mają pobielone

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kantor w teatrze Tomaszuka, czyli ostatnia linka ciągłości

Źródło:

Materiał nadesłany

Dialog nr 1/2008

Autor:

Jacek Sieradzki

Data:

13.02.2008