"Bramy raju" w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
W scenicznej wersji "Bram raju" Jerzego Andrzejewskiego przygotowanej przez Małgorzatę Bogajewską (duże wrażenie zrobili "Osaczeni" i "Zszywanie" w jej realizacji) wszystko zaczyna się i kończy na ołtarzu - wzniosłym, ale nie takim świętym... Na Scenie Kameralnej Teatru Jaracza powstał perwersyjny, koncentrujący uwagę traktat o miałkości idei. Ołtarz, który ożyje na wstępie, w finale znów stanie się martwy, a postacie zostaną figurami zatrzymanymi w pozach, które zawiodły je ku uwzniośleniu. Powstała mroczna, nasycona erotyzmem historia przywołująca krucjatę dziecięcą z 1212 roku, choć pozbawiona średniowiecznej oprawy. Dylematy bohaterów nie mają czasowych ram. Młodzi ludzie pod wodzą Jakuba z Cloyes (Tomasz Schuchardt) idą do Jerozolimy, by uwolnić grób Chrystusa z rąk pogańskich. Maud (Iwona Dróżdż-Rybińska) wyruszyła tylko dlatego, że kocha Jakuba. Jej pragnie Robert (Krzysztof Wach), a Jakuba - Blanka (Urszula Gryczewsk