Oficjalna oprawa omal nie zadusiła już na wstępie plenerowego widowiska "Jesus Christ Superstar", przygotowanego przez Teatr Muzyczny w przededniu przyjazdu Papieża do Trójmiasta. Sam spektakl okazał się śmiałą mieszanką rock-opery i pasyjnego widowiska. Było to zupełnie inne przedstawienie, niż to, jakie przed dwunastu laty wyreżyserował w Teatrze Muzycznym Jerzy Gruza. Tamto widowisko oddawało koloryt i ducha późnych lat osiemdziesiątych. Maciej Korwin, inscenizując Jesus Christ Superstar", zmierzył się z naszymi pstrokatymi czasami. Z powodzeniem. Statyści przy ogniskach O tym, że powinniśmy brać przedstawienie wprost do siebie, mówiła już pierwsza scena: w trakcie uwertury wykonawcy, zmieszani wcześniej z publicznością, wyszli spomiędzy ławek wprost na scenę. Ten prosty chwyt odwrócono w finale: gdy na rusztowaniu symbolizującym Golgotę wzniesiony został krzyż, wykonawcy wrócili między publiczność, zapraszając przed scenę każdego
Tytuł oryginalny
Kalwaryjska rock-opera
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Bałtycki nr 131