Owacją na stojąco nagrodziła publiczność Justynę Szafran, która zagrała (i zaśpiewała!) Edith Piaf w spektaklu reżyserowanym przez Jana Szurmieja w kaliskim Teatrze im. Bogusławskiego.
Justyna Szafran udowodniła, że rola Piaf - "paryskiego wróbelka" - jest zadaniem na miarę jej sił i możliwości. Ma mocny, dźwięczny głos, ale to nie wszystko. Widzów przekonała głównie interpretacją tych pełnych emocji piosenek. W finale przedstawienia dochodzi wręcz do konfrontacji obu głosów: "Hymn miłości" rozpoczyna Szafran, a kończy Piaf. - Podejmując się przygotowania tego spektaklu w Kaliszu, musiałem mieć pewność, że odtwórczyni roli Piaf podoła jej wokalnie i aktorsko. Justynie udało się to wyśmienicie - chwalił po premierze Jan Szurmiej, reżyser przedstawienia. Ale kaliski spektakl to nie tylko sukces odtwórczyni głównej roli. Na uwagę zasługuje kilka perełek w wykonaniu odtwórców ról drugoplanowych. Maciej Orłowski zupełnie nie jest podobny do Charlesa Aznavoura (natabene sama postać pieśniarza w sztuce Pam Gems nie jest zbyt ciekawie zarysowana), ale wykonaniem piosenki "La mamma" przekonuje, że w tym momencie po prostu Azn