Kaliska "Iwona..." wbrew tradycji i tekstowi - przemówiła. Zresztą Anna Augustynowicz dość konsekwentnie zbuntowała się przeciwko dotychczasowym interpretacjom tej sztuki. Dostrzegła i wydobyła z niej przede wszystkim ton komediowy (niestety nie zawsze wyegzekwowany od aktorów). Drugim, równie ważnym tropem interpretacyjnym okazała się erotyka. Reżysera wspomógł scenograf (Waldemar Zawodziński) negliżując panie i panów do wcale zabawnych dessous. Pozbawieni strojów dworzanie stają się na moment prawdziwi, nie mogą ukryć swoich wad. Prawie nadzy z większą wyrazistością postrzegają swoje wykrzywione przez Cimcirymcię oblicze. Ale umiłowanie formy zwycięża, gdy w ostatnim akordzie wkraczają na scenę znów ubrani w kostiumy-symbole. Przedstawienie to ma jedną wadę. Choć roi się od ciekawych a nawet fascynujących pomysłów, to jednak nudzi gadulstwem, zwłaszcza w pierwszej części. Niezbyt ostro Anna Augustynowicz zatemperowała
Tytuł oryginalny
Kaliska Iwona
Źródło:
Materiał nadesłany
Goniec Teatralny nr 2