EN

1.05.2005 Wersja do druku

Kaliber Tiramisu

Do "Tiramisu" przyklejono już tyle etykie­tek, że nie sposób uczestniczyć w dyskusji o tym przedstawieniu, jeśli nie wyjaśni się, czym ten spektakl nie jest. Na pewno nie jest żeńską odpowie­dzią na "Testosteron". Porównanie do "Te­stosteronu" brzmi chwytliwie, lecz zupełnie rozmija się z prawdą. W całym spektaklu jest dosłownie jedna scena, w której, przy odrobinie interpretacyjnej inwencji, moż­na wskazać zapożyczenie z {#os#30243}Saramonowicza{/#}. Szał, z jakim bohaterki licytują się na marki noszonej garderoby, zdzieranie z sie­bie coraz bardziej intymnych jej elemen­tów i ostentacyjne prezentowanie metek, które ma potwierdzić, że każda z pań "jest prawdziwa", rzeczywiście porównać moż­na ze sceną, podczas której aktorzy z Montowni kolejno wykładają na stół telefony komórkowe, recytują parametry swoich samochodów i podziwiają drogie zegarki. Poza tym jednym epizodem powszechne odczytywanie sztuki Owsianko za pomo­cą tego klucza

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kaliber Tiramisu

Źródło:

Materiał nadesłany

Opcje Nr 2

Autor:

Pola Sobaś

Data:

01.05.2005

Realizacje repertuarowe