Czworo profesjonalnych artystów potrafiących śpiewać, tańczyć i poruszać się po scenie. Do tego gościnnie zaangażowany Jan Kociniak dający lekcję dobrego, komediowego aktorstwa bez szarży oraz dyrygent, który elegancko prowadzi przedstawienie. Wydawać by się mogło, że to wystarczy, by "Wesoła wdówka" odniosła sukces. W Romie okazało się, że to stanowczo za mało. Spośród czwórki śpiewaków wymienić trzeba przede wszystkim Bogusława Morkę, który po latach poszukiwań repertuaru odnalazł się jako operetkowy amant (tym razem pełen wdzięku Daniło). Świetnie prezentowała się Edyta Ciechomska-Bilska (Walentyna), a zwłaszcza mało znany w Warszawie tenor Andrzej Kalinin (Kamil). Oboje śpiewali z dużą kulturą, a każde ich pojawienie się ożywiało muzycznie spektakl. I wreszcie Grażyna Brodzińska, pierwsza dama polskiej operetki, której nie trzeba nawet reżyserować, bo sama wie, co ma.ro-bić na scenie. Mimo wszystko jest ona niezrównana je
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita, nr 92