"Robert Robur" wg Mirosława Nahacza w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego z TR Warszawa na Festiwalu Boska Komedia w Krakowie. Pisze Maciej Stroiński.
Weźmy się ściepnijmy, żeby Garbaczewski zrobił w końcu jakieś kino albo jakiś serial. Widać, że chciałby, sam mówi, że chciałby, i na dobre by mu wyszło. Skończyłoby się wymyślanie tydzień przed premierą, "niech wyjdzie w procesie", "niech się zrobi samo", a użycie kamery już nie byłoby "pomysłem". Inna kasa, inna widownia i najważniejsze: inne ŚRODOWISKO, i to byłby test ogniowy, na radzenie sobie bez tych, którzy go klepnęli całe lata temu i teraz łykają wszystko. Wyżyć się na planie i dać spokój z tą drgającą transmisją na żywo - to by było dobre. Ciekawe, czy jego "rozwiązania wizualne" dalej by uchodziły za tak zajebiste. Pewnie doszłoby do kolejnej "instalacji video" z odciętymi kończynami i pokazem mody. Gdyby mu zeskrobać całą tę panierkę, to co by zostało? Podjarki, że to takie zryte, multimedialne i polisensoryczne, mogłyby się nie powtórzyć w kinach studyjnych albo chociaż na Vimeo. Garbaczewski ma ten plus na raz