"Kajtuś Czarodziej" w reż. Łukasza Kosa w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Michalina Łubecka w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.
- Kajtek! Ale z ciebie ziom! - krzyknął z widowni jeden z chłopców oglądających przedpremierowy pokaz "Kajtusia Czarodzieja". Realizatorzy przestawienia zapowiadali, że mały czarodziej nie będzie naiwniakiem i słowa dotrzymali. Kajtuś nosi bluzę z kapturem. Uwielbia się zakładać i psocić. Dobija targu z kumplem - jeśli nabierze dwunastu sprzedawców w centrum handlowym, ten zaprosi go do kina. U aptekarki próbuje kupić zeszyt w kratkę, w drogerii - 20 deko wieloryba, a w pralni - wyprasować babcinego kota. W nagrodę za to, że nie stchórzył, spędza wieczór, oglądając "Harry'ego Pottera". Kajtuś chce czarować, ale nie tak jak filmowy bohater. Bez czarodziejskiej czapki i specjalnej szkoły. Te wszystkie naiwne historie są tylko dla wyimaginowanych brytyjskich magów, a nie prawdziwych czarodziei, jak on! I wtedy zaczyna się cała historia. Pożywką dla psikusów Kajtka stają się szkolne lekcje. Geografia: czary-mary i już namalowana na tablicy map