EN

17.07.2013 Wersja do druku

Kadencja

Na polskich wyższych uczelniach istnieją rozmaite wydziały nauczające zarządzania, w tym zarządzania w sferze kultury, jednak dyplomu magistra sztuki dyrektorowania teatrem dramatycznym, o ile wiem, zdobyć się nie da. Zapewne z tego między innymi powodu pełnienie funkcji dyrektora w polskim teatrze ma tak wiele wspólnego ze sztuką improwizacji - pisze Tadeusz Bradecki, dyrektor artystyczny Teatru Śląskiego w Katowicach, w felietonie dla Dialogu.

Określenie "dyrektor teatru" brzmi nie do końca poważnie i łatwo kojarzy się z pokrzykującą na wszystkich dookoła, zaaferowaną postacią z kabaretu, przebiegającą od czasu do czasu przez scenę w wiecznym pośpiechu. Dyrektor nie wydaje się osobą koniecznie potrzebną do stworzenia spektaklu, w przeciwieństwie do aktorów, mistrza świateł czy maszynistów chociażby. Dla wielu ludzi teatru dyrektor (lub pani dyrektor) to do pewnego stopnia podejrzana osoba w zespole, która w mrocznych wnętrzach zagraconego gabinetu coś tam ustala, do kogoś tam wydzwania, z kimś tam się użera, bo widocznie tak lubi. Dopóki nie schodzi na scenę i nie przeszkadza w próbach, jest tolerowanym złem koniecznym; ktoś w końcu władzy pieniądze na produkcje wyszarpywać musi. Dyrektor jest do zniesienia wtedy, kiedy w zasadzie go/jej nie widać, kiedy poranne próby spokojnie sobie lub też twórczo i burzliwie trwają, a wieczorne spektakle kończą się brawami. W prawidłowo

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kadencja

Źródło:

Materiał nadesłany

Dialog nr 7/8

Autor:

Tadeusz Bradecki

Data:

17.07.2013