Pomysł był świetny i chwytliwy. Teatr wciąż jeszcze ma u nas szansę znacznie szybszego publikowania utworów literackich aniżeli drukarnie czy nagrania. A twórczość Jacka Kaczmarskiego dopiero co doczekała się u nas oficjalnej akceptacji. Wcześniej, emigracyjna poezja barda stanu nienormalnego towarzyszyła nam jedynie na falach Radia Wolna Europa. W kraju skazana była na niebyt - tym samym bezmyślnym wyrokiem, który zrodził się z przekonania, że zakazy groźby i represje złamać mogą narodowego ducha. To Teatr Dramatyczny zdecydował się jako pierwszy sięgnąć do tej poezji. Ten sam, który również padł ofiarą arbitralnych decyzji stanu wojennego. O ile jednak z Jacka Kaczmarskiego wyrok skazujący uczynił rasowego poetę politycznego, o tyle po dawnym Teatrze Dramatycznym pozostały zgliszcza. I wciąż nie może on podnieść się z artystycznego upadku. "Zatruta studnia" na tej scenie, z tekstami Jacka Kaczmarskiego u�
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 295