Historia na każdego z nas zastawia jakieś pułapki. Oswojeni z jej podręcznikową, jednoznaczna wersja trwamy ufnie i spokojnie. Zapatrzeni w przyszłość, w oczekiwaniu na lepsze jutro zapominamy o tym, że właśnie w przeszłości można odnaleźć recepty na współczesne, gryzące nas choroby. Nade wszystko jednak nie lubimy szargania świętości i burzenia, budowanych ku pokrzepieniu ducha fantazji. Prawdziwy obraz historii dziś, rzecz jasna jest niemożliwy i nierealny ale należy walczyć z sakralizacją archetypów, wygodnych bo usprawiedliwiających niemoc. Dlatego też cenię wysoko te interpretacje dziejów, które są niepokorne wobec oczekiwań, nie dają ukojenia ale jątrzą, poszukują.
Rzeczywistość sceny rządzi sie nieco innymi prawami niż rzeczywistość ulicy czy rzeczywistość przytulnych, zawsze "naszych" czterech ścian, z przysłowiowym szklanym oknem na świat, dostarczającym interpretacji jedynie słusznych. Wyobrażony świat dramaturga (możliwy acz niebyły) przechodząc metamorfozę staje się na scenie obrazem realnym [...] na oczach widza, zamkniętego bezpiecznie rzędami krzeseł. Nie jest więc bez znaczenia jak ów świat wygląda. Ostatnia premiera, którą dane było mi oglądać na scenie przy ul. Rzeźniczej potwierdza to idealnie i świadczy o pewnej odwadze Teatru Współczesnego. Nie chodzi przy tam o to, że sztuka Bohdana Urbankowskiego wystawiona we Wrocławiu pt. "Trwa jeszcze bal" przechodziła przeróżne, bynajmniej nieregularne koleje losu. Istotne jest to, iż jest ona swego rodzaju prowokacji, pełną demaskatorskiej pasji (to burzenie laurek, przypominanie zapomnianego) nie pozostawiającą żadnych złudzeń co do tego, kog