"Wesele" Stanisława Wyspiańskiego w reż. Radosława Rychcika w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Agata Tomasiewicz w portalu Teatr dla Was.
Radosław Rychcik najwidoczniej potraktował "Wesele" jako tekstowe truchło, skoro po rozpłataniu tkanki utworu odrzucił praktycznie wszystko i wypreparował zeń jedynie prymarną zasadę konfliktu. Daleko mi do traktowania "Wesela" jako nietykalnego literackiego sacrum. W dobie anarchii interpretacyjnej próba dotarcia do intencji odautorskiej mogła wydawać się przestarzała; obecnie w środowisku teatralnym obserwuje się jednak coraz silniejsze postulaty powrotu do wejścia w choćby szczątkowy dyskurs z myślą twórcy. Owszem, uważam, że kanoniczny utwór Wyspiańskiego można przepisać i osadzić w zupełnie nowych realiach. Nie można jednak zapominać, że "Wesele" obciążone jest ogromnym balastem - a manipulacja przy tak złożonym materiale niesie ze sobą ryzyko. Dlatego konieczna jest precyzja chirurgicznego skalpela. Niestety, Rychcik wymachuje maczetą, wycinając z gąszczu wszystko, co nie wpisuje się w założoną przez niego konstrukcję świata. Zost