"Trans-Atlantyk" w reż. Bartłomieja Wyszomirskiego w Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze. Pisze Krzysztof Kucharski w Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej.
Kabaretowej i - nie da się ukryć - czasami nieodparcie śmiesznej inscenizacji ginie gdzieś maska, czy gęba -jak chciał Gombrowicz, którą rodacy przybierają, kiedy się nadymają, zwłaszcza w jakiejś narodowej sprawie. W "Trans-Atlantyku" przerobionym na kabaretowe skecze bohaterowie są tylko płaskimi karykaturami. Wydaje mi się, że reżyser Bartłomiej Wyszomirski trochę nieskutecznie się przed tym bronił i wpadł we własne sieci. Powieść podzielił na skecze. Wybrał bardzo tramie niemal wszystkie najśmieszniejsze momenty i mocno podbarwił je teatralnie. Gombrowicz igra z formą, językiem, niuansem, kiedy się go wyostrzy satyrycznie, ginie przyjemność literackiej zabawy, ginie ów niuans, który jest istotą wielkości autora, Ferdydurke". Sam autor w przedmowie do powieści napisał tak: "Trans-Atlantyk jest po trosze wszystkim, co chcecie: satyrą, krytyką, traktatem, zabawą, absurdem, dramatem - ale niczym nie jest wyłącznie, ponieważ jest tylko mn