Kłaniając się publiczności, która na stojąco oklaskiwała olsztyńską premierę "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego, autor inscenizacji Adam Hanuszkiewicz powiedział, że dramat ten reżyserował już siódmy raz. I ten siódmy raz okazał się najlepszy.
Trudno dyskutować i trudno porównywać, gdy nie widziało się wszystkich wcześniejszych inscenizacji. Nas dochodziły tylko echa odsądzających najczęściej reżysera od czci i wiary krytyk teatralnych. Na widowni olsztyńskiego Teatru im. S. Jaracza zasiedliśmy więc w sobotę, 5 października, obarczeni szczególnym bagażem domysłów i zaciekawień czym też zaskoczy nas reżyser, na ile okaże się obrazoburczy, a na ile efekciarski. Hanuszkiewicz zrobił z "Wesela" coś więcej niż satyryczną szopkę, zrobił metafizyczny kabaret, doskonale rozumiany i doskonale odbierany. Jako założenie przyjął ciągłą i niezmienną aktualność "Wesela", skierowanego przeciw naszemu gadulstwa, nieróbstwu, husarskiej odwadze i patriotycznym pozom. Jak powiedział podczas przedpremierowej konferencji prasowej: "Przygnębiające i przerażające jest to, że zmieniają się ustroje polityczne, tak radykalnie, jak ostatnio, a Wesele znowu zwraca się przeciw nam. Czyżby miał racj