"Testament Szekspira" Verna Thiessena w reż. Marka Pasiecznego w Teatrze Nowym w Łodzi Pisze Małgorzata Karbowiak w e-kalejdoskopie.
Na scenie jest wszystko, co trzeba, by tekst stał się teatrem. Realistyczna i zarazem umowna scenografia, w której dźwiganie własnego losu jest jak pociąganie wozu drabiniastego (z emblematami czasów elżbietańskich w tle). A bywa on, dzięki drobnym zabiegom, to stołem, to łożem, to ołtarzem, to katafalkiem. Jest i kilkuwarstwowy kostium, stylizowany na epokę szekspirowską, akcentujący upływ czasu, co ma tu kolosalne znaczenie. O klimacie tworzonym przez ścieżkę muzyczną tylko napomykam, bo ma albo wzmocnić emocje, o których się mówi, albo uzmysłowić tęsknotę za czymś wiecznie niespełnionym. No i główna postać dramatu, znaczy się jedyna zmaterializowana - Anne Hathaway, bo jest i tytułowy mąż, wciąż obecny w przytaczanych własnymi słowami dialogach, czyli William Szekspir. A wszystko to powołał do życia kanadyjski pisarz Vern Thiessen. I tu zaczynają się schody. Sam pomysł na monodram był wielce efektowny. Złożyć z niewielu udokum