Jaki był ten rok dla zachodniopomorskich teatrów? Mimo wszystko - dobry. A dlaczego: mimo wszystko? Dlatego, że nie przyniósł on żadnego przedstawienia wybitnego, takiego, które zaintrygowało teatralną Polskę. Mieliśmy jednak - na scenach Szczecina i Koszalina - kilka spektakli bardzo dobrych i dobrych po prostu - pisze Artur D. Liskowacki w Kurierze Szczecińskim.
ROK nie jest najlepszą miarą, by ocenić sceniczny dorobek, bo w teatrach rok liczy się przede wszystkim budżetowo, artystyczne podsumowania bilansuje sezon. Z perspektywy widza lepiej jednak widać to, co wydarzyło się w ciągu roku JAKI był więc ten rok dla zachodniopomorskich teatrów? Mimo wszystko - dobry. A dlaczego: mimo wszystko? Dlatego, że nie przyniósł on żadnego przedstawienia wybitnego, takiego, które swą rangą wpisałoby się do annałów sceny lub szczególnie zaintrygowało teatralną Polskę. Mieliśmy jednak - na scenach Szczecina i Koszalina - kilka spektakli bardzo dobrych i dobrych po prostu. W mojej ocenie najlepszym z nich była "Judyta" w reżyserii Klemma. Stary tekst Friedricha Hebbla nabrał na deskach Teatru Współczesnego mocnego, ostrego wyrazu. Można co prawda dyskutować, czy jego feministyczna - w tym kontekście - wymowa nie spłyca aby dramatu, lecz świetna realizacja przedstawienia nie tylko pięknie go broni, a i czyni z zanur