Jadąc do Zabrza na premierę "Doktora Judyma" według "Ludzi bezdomnych" Stefana Żeromskiego, zastanawiałem się nad aktualnością powieści, którą czytają już chyba tylko licealiści. To z myślą o nich wiele teatrów, nie tylko terenowych, sięga po pozycje lekturowe. Ponadto przedstawienie takie gwarantuje frekwencję i kasę, co w obecnej sytuacji życia teatralnego nie jest bez znaczenia. Nie widzę w tym nic zdrożnego, jeśli rzecz traktuje się serio i uczciwie. Takie bowiem zamiary przyświecały przedsięwzięciu zatytułowanemu "Doktor Judym". I co ważniejsze zostały spełnione. Adaptacja sceniczna powieści Żeromskiego ma już piętnaście lat, a Józef Para - gościnny reżyser przedstawienia - wystawia ją po raz drugi (wcześniej grana była w Bielsku-Białej). Autorzy adaptacji pokazują w siedmiu odsłonach najistotniejsze w życiu młodego lekarza momenty, te, które zaważyły o jego losie. Poznajemy go w paryskim Luwrze, gdzie spotyka panią Niewadzką
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne, nr 247