Zawsze chciał być artystą, ale nie do końca wiedział, której muzie chce służyć: Melpomenie - tej od teatru, czy Polihymnii - tej od pieśni. W końcu jego panią stała się ta druga. Swoje artystyczne urodziny Michał Bajor będzie świętował podczas Polsat SuperHit Festiwal w Sopocie. Z Michałem Bajorem rozmawia Dorota Szymborska w Gazecie Wyorczej.
Dorota Szymborska: Zacznijmy od początku, w sensie dosłownym, bo mam na myśli piosenkę "Początek drogi", którą nagrał pan na swojej pierwszej płycie. Czy pan jako młody artysta wziął sobie do serca słowa tej piosenki? Michał Bajor: Ta droga zaczęła się bardzo szybko, bo miałem 13 lat, kiedy startowałem w eliminacjach do Festiwalu Polskiej Piosenki w moim Opolu. Wcześniej grałem u taty w spektaklach dziecięcych [Ryszard Bajor był aktorem teatru lalkowego]. W domu wyłączałem rodzicom telewizor i mówiłem, że umiem lepiej. Odgrywałem różne sceny albo siadałem do pianina i próbowałem coś brzdąkać, jakby to był koncert telewizyjny. Wszyscy wiedzieli, że na pewno nie będę lekarzem czy matematykiem. No a potem dostałem się do szkoły teatralnej. "Początek drogi", który napisał dla mnie Wojciech Młynarski, zaśpiewałem, nie będąc już debiutantem. Byłem po najważniejszym dla mnie festiwalu, Sopot '86, a także po wielu filmach. Wiedzi