EN

28.08.2006 Wersja do druku

Józefowicz chciał zgarnąć wszystko

W natłoku obrazów i pomysłów czas upłynął szybko i przyjemnie. Dopiero potem przyszła refleksja - o co w tym widowisku chodziło? "Ça ira" Rogera Watersa miała być zapierającym dech gigantycznym widowiskiem. Cel został osiągnięty, choć zatracono sens utworu i zlekceważono wykonawców - po poznańskiej premierze pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Kiedy już w pierwszej scenie na wysokości piątego piętra ukazała się artystka uosabiająca Głos Wolności, wiadomo było, że reżyser Janusz Józefowicz nie poskąpi efektów. I rzeczywiście - każda scena przynosiła niespodzianki: podniebne akrobacje i wielką gilotynę, unoszącą się nad głowami widzów, sztuczne ognie oraz karabinowe salwy, żywe konie i nagie piersi gwałconych mniszek, palący się na scenie Wersal, a na filmowym ekranie Stalin, Bierut i Fidel Castro. Siedząc w tłumie widzów na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich, trudno było ogarnąć wszystkie atrakcje, a jeszcze telebimy, ustawione obok trzech scen zbudowanych na potrzeby spektaklu, pokazywały zbliżenia co smaczniejszych fragmentów. W natłoku obrazów i pomysłów czas upłynął szybko i przyjemnie. Dopiero potem przyszła refleksja - o co w tym widowisku chodziło? Po głębszym namyśle mam tylko jedną odpowiedź - o inscenizacyjny efekt. Widz, który nie zna opery Roge

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Józefowicz chciał zgarnąć wszystko

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 200

Autor:

Jacek Marczyński

Data:

28.08.2006

Wątki tematyczne

Realizacje repertuarowe