Teatr, mimo że niszowy, nadal budzi niepokój i wywołuje emocje większe niż polska literatura współczesna. Jest odważny, niezależny, bezkompromisowy, czasem niesprawiedliwy, czasem bluźnierczy. Odwiedzajmy teatry. Trwa tam arcyciekawy spór, którego komisarze od kultury zdusić nie zdołali - pisze Michał Olszewski w Gazecie Wyborczej-Kraków.
Michał Majnicz o sztuce "Kariera Arturo Ui", w której odtwarza główną rolę, mówi: "W tym spektaklu, opowiadającym historię przemiany drobnego gangstera w polityka, nie ma dobitnych znaków, które świadczyłyby o tym, że czerpiemy z tu i teraz. Ja właśnie tak rozumiem teatr". Skoro tak, dlaczego widzowie śledzą ścieżkę, jaką zwyczajny gangster podąża w kierunku władzy politycznej, w takim skupieniu? Dlaczego walą drzwiami i oknami na "Wesele" Klaty, dlaczego "Plac bohaterów" w reżyserii Lupy przerywany jest oklaskami? Odpowiedź może być tylko jedna: teatr, podobno niszowy i przez ogól obywateli traktowany jak egzotyczne dziwactwo, jest dzisiaj areną wielkiego sporu i wielkich pytań. Jest przestrzenią, w której nadal można zadawać najtrudniejsze pytania, podważać dogmaty, wskazywać na żądze, historyczne prawidła i niezmienne mechanizmy. Arturo Ui w wykonaniu Majnicza nadal budzi przerażenie, bo pokazuje, jak łatwo panowanie nad grupą rzezimi