- Z dzisiejszej perspektywy myślę, że trafienie na Jerzego na początku kariery było jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem. Po takim początku trudno później zadowolić się mniej totalnym doświadczeniem - rozmowa z aktorką.
Piotr Czerkawski: W wywiadach chętnie pani podkreśla, że pochodzi ze Śląska. Dlaczego to takie istotne? Jolanta Fraszyńska: Każdy z nas, niezależnie dokąd w życiu dojdzie, wyrusza z konkretnego miejsca. Trudno, żeby jego specyfika nie miała na nas wpływu. Kiedyś miałam potrzebę podkreślania na każdym kroku dumy ze śląskości. Teraz przestałam być nadgorliwa, ale wciąż uważam, że pochodzeniu zawdzięczam kilka cech charakteru, z których jestem naprawdę dumna. Na przykład? - Przede wszystkim szacunek do pracy. Natomiast w kontaktach międzyludzkich w moich stronach zawsze w cenie była bezpośredniość, szczerość i skromność. Przyznam z ręką na sercu, że nie spotkałam jeszcze aktora ze Śląska, któremu woda sodowa uderzyłaby do głowy. To pewnie kwestia przywiązania do tradycyjnych wartości wynoszonych przez nas z domu. Mam wrażenie, że na Śląsku hasło "Bóg, Honor, Ojczyzna" wciąż nie jest frazesem. Brzmi to bardzo patetycznie. - Al