EN

28.03.2011 Wersja do druku

Johnnie Walker

Poza nielicznymi wyjątkami - kolegów, którzy upajają się sukcesem albo zapijają porażkę - naród aktorski patrzy w przyszłość trzeźwym wzrokiem. Bo byłoby niemożliwe wypić pół litra, zagrać w serialu, wsiąść w samochód i zdążyć na wieczorny spektakl. Inne czasy - pisze Andrzej Łapicki w Rzeczpospolitej.

Nie wiem, dlaczego ostatnio w moich felietonach pojawia się wątek wysokoprocentowy, jak anegdota o Jurku Leszczyńskim, którą bawiłem państwa tydzień temu. Po prostu ten wątek był nierozerwalnie związany z profesją aktora. Czasu przeszłego użyłem nieprzypadkowo. Poza nielicznymi wyjątkami - kolegów, którzy upajają się sukcesem albo zapijają porażkę - naród aktorski patrzy w przyszłość trzeźwym wzrokiem. Bo byłoby niemożliwe wypić pół litra, zagrać w serialu, wsiąść w samochód i zdążyć na wieczorny spektakl. Inne czasy. I mnie czasem coś się zdarzało. Dzwoni Dudek Dziewoński: "Mam czarnego walkera". Tego wieczoru nie gram, za trzy minuty jestem u niego, na Wareckiej. Sączymy whisky, plotkujemy, przemiło. Nagle telefon. Erwin Axer, i to do mnie: - Andrzej, ratuj, Sasza Bardini gdzieś zniknął. Gra w trzeciej jednoaktówce Dürrenmatta. Przestawię kolejność, tekst będziesz miał na biurku. Co to dla ciebie! - Kiedy wypiłem, ni

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Johnnie Walker

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 71/26.03 (dodatek)

Autor:

Andrzej Łapicki

Data:

28.03.2011