- Główna bohaterka to nie ja - zapewnia Joanna Szczepkowska przed warszawskimi pokazami sztuki "Pelcia, czyli jak żyć, żeby nie odnieść sukcesu".
Rozmowa z Joanną Szczepkowską, aktorką, pisarką i reżyserką. Bohaterami sztuki są trzy osoby: Marta Morska, 60-letnia pianistka, którą poznajemy, gdy komornik wyniósł jej fortepian, grający we własnym zespole 25-letni Piotrek i nieobecna fizycznie na scenie Pelcia - tajemnicza stulatka, dla której Morska rezygnuje z marzeń i rozwoju kariery. Premiera odbyła się 7 marca w Krakowie w Teatrze Łaźnia Nowa. Dlaczego dopiero kilka miesięcy po krakowskiej premierze zdecydowała się pani pokazać swoją najnowszą sztukę w Warszawie? - To raczej Warszawa zdecydowała. Wysłałam tekst do wielu warszawskich teatrów, ale mimo "zachwytów" ciągle nie było czasu ani - jak twierdzono - aktora na drugą rolę. Teatr Studio, kiedy byłam tu na etacie, sztukę przyjął i miała być grana, ale znowu bez konkretów, dat, zapowiedzi. Kiedy dałam tekst Bartoszowi Szydłowskiemu, dyrektorowi Łaźni Nowej w Krakowie, powiedział: "Gramy". A mnie zależało na jednym -