- Jeśli mam wymieniać zalety głosu jako instrumentu, to muszę powiedzieć, że z pewnością należy do nich fakt, że jest on "przenośny", wygodny w transporcie. Nie trzeba kupować dla niego miejsca w samolocie ani szukać nowego futerału. Mogę ćwiczyć w wielu miejscach, w różnorodny sposób - ze śpiewaczką Joanną Freszel rozmawia Dorota Relidzyńska z meakultura.pl.
Ktoś powiedział, że głos to nasz łącznik ze wszechświatem. Ktoś inny, że to "pustka" - bo to tylko drgania cząsteczek... Ale ta pustka ma przecież wielką moc! Ludzki głos to ta jedyna część nas, która "wychodzi na zewnątrz". To energia, którą oddajemy wszechświatowi. Jeśli poruszenie skrzydeł motyla może wywołać kataklizm na drugim końcu świata, to tym bardziej, jak wolno sądzić, może uczynić to głos... Yehudi Menuhin mówił, że skrzypce to najlepszy i najbliższy człowiekowi instrument, bo, gdy gramy, znajduje się najbliżej serca. Ale źródło głosu znajduje się przecież równie blisko tego najważniejszego z naszych organów wewnętrznych! O głosie rozmawiamy z Joanną Freszel. Dorota Relidzyńska: Głos jest pani narzędziem pracy. Ma pani do niego osobisty, emocjonalny stosunek? Joanna Freszel: Uczynić głos współdziałającym partnerem to nie lada wyzwanie. Ostatnio, w trakcie poważnej infekcji, mówiłam znajomym, że "musiałam