Perforacje literackie na Scenie Margines Teatru Jaracza, czyli spotkania, na których aktorzy czytają fragmenty wierszy lub prozy twórców z Olsztyna oraz Warmii i Mazur, to fantastyczny pomysł. Doceniają go olsztyniacy, którzy tłumnie przychodzą do Jaracza. Ale czy muszą mieć taką skomplikowaną, wręcz medyczną nazwę? - pytają dziennikarze Gazety Wyborczej - Olsztyn.
Mariusz Sieniewicz, pisarz, asystent dyrektora teatru ds. literackich, pomysłodawca "Perforacji literackich" - Nazwę sam wymyśliłem, więc muszę jej bronić. Dlatego "Perforacje", bo chodzi o to, by nakłuwać, robić dziury i zostawiać piętno na materiale literackim interpretowanym przez aktorów. I na odwrót - by aktorów zapoznać z literaturą, z którą być może nie mieli do czynienia. Poza tym perforacje na taśmie filmowej dają dźwięk w filmie, podobnie jak tutaj aktorzy dają głos książkom. Dyskutowaliśmy o tej nazwie w teatrze, ja proponowałem, by nazwać cykl "Defloracje literackie", ale to już nie przeszło. Było chyba zbyt avant-popowe i za mało romantyczne. "Perforacje" nie wzbudziły tylu kontrowersji i tak zostało. Janusz Kijowski, dyrektor Teatru Jaracza - Mnie to słowo kojarzy się z taśmą filmową, bo jestem filmowcem. A perforacje to dziurki w taśmie. Nasze "Perforacje literackie" są wyjątkowe - sprawdzamy, czy to, co twórca na