Rozmowa z Maciejem Korwinem, dyrektorem Teatru Muzycznego w Gdyni
- Czy przygotowywane przez pana widowisko na Skwerze Kościuszki będzie plenerową powtórką "Jesus Christ Superstar" z 1987 roku? - Zawsze jest tak, że wykonawcy ulegają trochę własnej pamięci. Trzeba jednak pamiętać, że tylko część obecnego zespołu brała udział w tamtym spektaklu. Był on w innym stylu. Tamto przedstawienie wykorzystywało prawie pustą przestrzeń sceny, z wyjątkiem trzech obrazów. To jest widowiskiem plenerowym, które rządzi się zupełnie innymi prawami. Dlatego musi być bardziej widowiskiem kostiumowym, a nie spektaklem w legginsach i adidasach. - Aktorzy będą więc nosić martensy? - Nie, ale na przykład utwór finałowy "Jesus Christ Superstar" będzie wykonany tak jak wiele przebojów disco w telewizyjnych wideoklipach. Poza tym dziś jest to dla mnie przedstawienie chyba o czymś innym, niż to sprzed dwunastu lat. Proszę pamiętać, że kiedy papież przyjechał w 1987 roku, Polska jeszcze nie myślała o "okrągłym stole". Był