Baśniowa fabuła Biegiczewa i Gelcera została tak silnie związana z muzyką Piotra Czajkowskiego, że "Jezioro łabędzie" stało się archetypem sztuki baletowej, używanym często jako tło w różnych filmach, serialach, piosenkach, łyżwiarstwie figurowym, gimnastyce artystycznej, a nawet grach towarzyskich - pisze Sławomir Pietras w Tygodniku Angora.
W naszych czasach coraz częściej zdarzają się odstępstwa od pierwotnej wersji "Jeziora łabędziego". Nie ma co zatrzymywać się nad nieudolnymi próbami dyskutowania, ulepszania lub negowania historycznego układu Mariusa Petipy i Lwa Iwanowa, zwłaszcza gdy robią to beztalencia i nieudacznicy. W Polsce tego procederu na ogół uniknięto, a poznańskie ingerencje choreograficzne Conrada Drzewieckiego (1969) i Ewy Wycichowskiej (1995) były procesem twórczym, wzbogacającym urodę aktów dworskich, z pełnym respektu zachowaniem oryginalnych aktów białych, które przekazywały tej miary baletmistrzynie co Barbara Kasprowicz (1969) i Lilianna Kowalska (1995). Wreszcie po latach w Warszawie, gdzie od przeszło stulecia tańczono "Jezioro" "jak Bóg przykazał", odważono się na zupełnie nowy kształt sceniczny tego arcydzieła. Stało się to za sprawą mądrej, harmonijnej, pogłębionej literacko i historycznie oraz głęboko przemyślanej inscenizacyjnie współpracy P