Istnieją przedstawienia, na które ci sami widzowie przychodzą nawet po kilka razy. Dlaczego? Oto pytanie, na które - mówiąc banalnie - jest wiele odpowiedzi - pisze Dorota Szymborska w Metrze.
Najpierw grany mnóstwo razy w Teatrze Powszechnym, potem przeniesiony do Polonii. W sumie pokazywany już od 19 lat - "Shirley Valentine" [na zdjęciu], monodram z Krystyną Jandą w tytułowej roli. Opowieść o kurze domowej, która pewnego dnia odważa się całkowicie zmienić swoje życie, niezmiennie przyciąga komplety widzów. Dlaczego? Oddajmy im głos. Kasia: - Byłam kilka razy na "Shirley...". Za każdym razem miałam wrażenie, że na innej sztuce jestem. Za każdym razem inny odbiór. Chcę pójść kolejny raz i... JUŻ nie mogę się doczekać. Umbra: - Kilkanaście lat temu obejrzałam to przedstawienie po raz pierwszy Rozpoczynałam swoje dorosłe życie i wtedy problemy głównej bohaterki tylko mnie śmieszyły. Gdy spektakl obejrzałam ponownie dwa lata temu, był to już zupełnie inny odbiór. Bogatsza w lata i własne rodzinne doświadczenia zobaczyłam siebie. I pomyślałam wtedy - jak dobrze, że potrafię się jeszcze z tego śmiać. Asia: - Chodzę na tę