EN

3.04.2020 Wersja do druku

Jeszcze o Pendereckim

Krzysztofa Pendereckiego godnie pożegnał już na tych tamach Krzysztof Lubczyński - ale o Pendereckim nigdy dość. Bo przecież w jego osobie kilka dni temu utraciliśmy najbardziej znanego i cenionego w świecie spośród żyjących polskich twórców, przy tym do końca tak obficie i tak wielostronnie aktywnego - pisze Grzegorz Wiśniewski w Trybunie.

Był Penderecki jako artysta dziecięciem lat naszej kulturalnej i politycznej popaździernikowej odwilży, ostatnim już bodaj z gigantów, którzy tak wspaniale wdarli się wtedy na polski i światowy artystyczny Olimp i tak bardzo zaważyli na obliczu światowej sztuki, którzy współtworzyli ów zloty okres w dziejach polskiej dwudziestowiecznej kultury, jakim stało się popaździernikowe z górą ćwierćwiecze. Był to czas polskiej szkoły kompozytorskiej z Lutosławskim, Góreckim, Bairdem, Serockim, Kilarem, czas wzlotu polskiego teatru z Grotowskim, Kantorem, Swinarskim, Dejmkiem, czas polskiej szkoły filmowej z Munkiem, Hasem (któremu Penderecki napisał wtedy muzykę do "Rękopisu znalezionego w Saragossie"), Wajdą, Kawalerowiczem, Kutzem, czas Różewicza w poezji i dramaturgii (któremu Penderecki napisał muzykę do krakowskiej inscenizacji sztuki "Wyszedł z domu"). Na drogi i losy polskiej i światowej twórczości kompozytorskiej Penderecki okazał najsilniejszy

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jeszcze o Pendereckim

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Trybuna nr 66/03/05-04-20

Autor:

Grzegorz Wiśniewski

Data:

03.04.2020