- Pięćdziesiątka pięćdziesiątką, ale ja nie dam się zakopać w domowych pieleszach - mówi popularna aktorka HANNA ŚLESZYŃSKA, która oprócz grania, ma nową, motocyklową pasję.
Ci, którzy rozśmieszają innych, sami nie zawsze się śmieją - to Pani słowa. Bo to prawda. S - Sama nie jestem wesołkowata. Raczej jestem konkretna, chodzę twardo po ziemi. Ale jak tak na Panią patrzę i słucham, to tryska Pani optymizmem, który aż zaraża. - Chciałabym, żeby tak było. Bardzo. Staram się. I Pani wychodzi. Skąd Pani czerpie ten życiowy optymizm? - Źródłem całej mojej mocy życiowej jest to, że mogę spełniać swoje marzenia. Bo ja sobie wymarzyłam ten zawód. Od zawsze chciałam się dostać do szkoły aktorskiej, być na scenie i grać ze wspaniałymi ludźmi. Na dodatek miałam to szczęście, że profesorami byli wówczas wielcy aktorzy. Kto to był? - Rektorem był Tadeusz Łomnicki, dziekanem - Andrzej Łapicki. Zajęcia prowadzili między innymi Zofia Mrozowska, Aleksandra Śląska, Zbigniew Zapasiewicz, Gustaw Holoubek, Ryszarda Hanin. Kiedy się już dostałam na te studia, to czułam się wniebowzięta - to był jeden z najsz