Mieliśmy w tym sezonie niezły urodzaj na Słowackiego. Po "Samuelu Zborowskim'* i "Śnie srebrnym Salomei" "okazano nam "Księdza Marka": Jest to dowód i ambicji, i dojrzałości stołecznych teatrów. Nie można przecież wyobrazić sobie współczesnego teatru bez Słowackiego, bez prób sprawdzenia na scenie jego najtrudniejszych dramatów. Wprawdzie recenzent jednej z popularnych warszawskich gazet dał wyraz swojej dezaprobacie twierdząc, że nie jest w stanie znieść takiej porcji Słowackiego i to z mistycznego okresu, ale to już jego prywatna sprawa. Można mu poradzić, żeby przestał chodzić do teatru. Nie warto byłoby się takimi wypowiedziami zajmować, gdyby - niestety - nie wpływały one hamująco na teatry; łatwiej jest przecież omijać najtrudniejsze i najcelniejsze dramaty z naszej klasyki niż je wystawiać. Ogólny bilans rodzimej klasyki na stołecznych scenach wcale nie jest najlepszy; Wyspiański, Krasiński, Norwid,Mick
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło nr 20