- Kiedy aktor jest młody, film natychmiast rzuca się na niego, wykorzystuje na tysiąc możliwości. Potem, gdy artysta się opatrzy, przestaje być modny. Nie muszę mówić, co to znaczy dla aktorów, który wówczas popadają w straszne konflikty z własną naturą - mówi warszawski aktor EMIL KAREWICZ.
Gdyby w "Stawce większej niż życie" dzielny Kloss nie miał za przeciwnika Brunnera, serial z pewnością nie zdobyłby takiej popularności. Przy okazji wznowienia "Stawki większej niż życie" znowu dużo o Panu w mediach - wywiady, wspomnienia... - Serial ten pokazywano bardzo często w różnych stacjach. Teraz TVN zrobiła wokół tego wielki szum, ale wydaje mi się, że słusznie, bo jest godny oglądania i najlepszej reklamy. Jak dzisiaj znajduje Pan postać Brunnera? - Trudno powiedzieć. To trochę tak, jakbym przeglądał album ze starymi zdjęciami. Emil Karewicz sprzed lat różni się od dzisiejszego. Rok po zakończeniu zdjęć do "Stawki.." zagrał Pan również oficera gestapo w filmie "Jak rozpętałem drugą wojnę światową". To przypadek? - W tamtym okresie była taka moda, że wszelkich gestapowców ma grać Karewicz. Chociaż pamiętam, że już znacznie wcześniej grałem gestapowca w takim ciekawym, chyba niedocenionym dzisiaj filmie "Biały nied