- Najbardziej irytuje mnie, że społeczna solidarność stała się czymś wstydliwym. Jej brakuje najbardziej - mówi Przmysław Wojcieszek, rezyser i dramaturg.
Jacek Cieślak: Filmowe "Made in Poland" {na zdjęciu] miało teatralną wersję w Legnicy w 2004 r. Grane w blokowisku przedstawienie zaczynało się od krzyku zbuntowanego bohatera, który wzywał wszystkich do rewolucji. Czytaj serwis Młode Kino Przemysław Wojcieszek: W teatrze, wówczas konserwatywnym, mocne wyjście poza scenę dobrze zadziałało. Spektakl kończył się szczęśliwie - powrotem buntownika do wspólnoty. Finał podkreślał, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy razem. Teraz główna postać filmu jest samotna. Żyje w kraju, gdzie nie ma nośnej idei, która dawałaby nadzieję i organizowała świat. Zgodziliśmy się już na udział w wyścigu szczurów? - Zapanowała apatia, ale wyczuwam tęsknotę za ideą. U mojego bohatera nie łączy się ona ani z ideologią lewicową, ani prawicową, bo straciłby wiarygodność. Idee do Polski się importuje. Lewica naśladuje zachodnią Europę i Skandynawię, prawica jest zafascynowana Orbanem na Węgrzech