- To coś więcej niż spektakl, nie mam poczucia, że gram rolę, choć wykorzystuję doświadczenia awangardy, jeśli chodzi o środki, charakter gry. To jest przede wszystkim mój manifest. Ja się literalnie ze wszystkim zgadzam, w związku z tym zachodzi sytuacja, jakbym to ja mówił za każdym razem, a zagrałem ponad 2 tys. razy ten spektakl - mówi JAN PESZEK o swoim najsłynniejszym monodramie.
Rozmowa z Janem Peszkiem, aktorem, reżyserem, pedagogiem, o mazowieckich korzeniach, miejscach życia i pracy, aktorstwie, Dodzie i marzeniach Jest pan kojarzony z Krakowem, ale urodził się pan w Szreńsku. Jak pana rodzice znaleźli się w tej miejscowości w powiecie mławskim? - Znalazła się tylko matka. Moi rodzice poznali się w Królewcu, dziś Kaliningradzie. Ojciec, który dostał się do niewoli w kampanii wrześniowej, przebywał tam jako jeniec, a mama, bardzo młoda osoba, mieszkająca z rodzicami w Zieluniu, została wywieziona na roboty do niemieckiej rodziny, pracowała jako pomoc domowa. Ojciec był z obozu wywożony do dentysty niemieckiego, ponieważ rozpoczął przed wojną studia medyczne i posiadał spore umiejętności. Rodzice się tam poznali, zakochali, to była wielka miłość, której jestem owocem. Poczęty zostałem w Królewcu, a urodzony w Szreńsku, mimo że z tą miejscowością nic rodziny nie łączyło, ale mieszkała tam znana moim dzia