Krzysztof Pankiewicz: Kiedyś przed wojną - miałem wtedy 3 albo 4 lata - rodzice wyjechali ze mną do Wilna. Nie mieli żadnej opiekunki do dziecka, toteż idąc do teatru zabrali mnie ze sobą; z niesłychanym przerażeniem - co to będzie? - przy protestach portierów znalazłem się w dziwnej sali. Powiedziano mi, że zgaśnie światło i podniesie się ten dziwny płat materii zwany kurtyną. Rzeczywiście tak się stało i ni stąd, ni zowąd znalazłem się w zaczarowanym świecie z własnych dziecięcych wyobrażeń, przeżyć, emocji, lęków i triumfów, w królestwie imaginacji. Nie pamiętam tytułu sztuki ani jej treści, była to chyba Ajschylosowska "Oresteja", ale siedziałem jak trusia, jak wmurowany. Teatr stał się niesłychaną fascynacją, ciągle o niego wypytywałem. Przez mój dom rodzinny przewijali się ludzie teatru. Wsłuchiwałem się w rozmowy, wyczytywałem w prasie to i owo o teatrze, a pisywało się więcej i zacniej. Bardzo wcześnie zaczę
Tytuł oryginalny
Jestem tylko sobą. Ale i aż sobą - rozmowa z Krzysztofem Pankiewiczem
Źródło:
Materiał nadesłany
Wydawnictwo Jubileuszowe Teatru Polskiego w Warszawie