- Nie sądzę, żeby się można było nauczyć śpiewu. Podobnie jak aktorstwa. To jest coś, co się ma w głowie i w emocjach - mówi MARIA PESZEK po sopockim koncercie "miasto mania".
W dzieciństwie chciała być cyrkowcem. Ale została aktorką. Bo na aktorstwo była skazana, jako córka Jana Peszka. W teatrze po raz pierwszy zagrała, mając 11 lat (Isia w "Weselu"). Przed kilkoma miesiącami wydała pierwszą w swoim życiu płytę "miasto mania", która od razu stała się sukcesem sprzedażowym. Niektóre magiczne wulgaryzmy z tej płyty jak choćby "pieprzoty" czy "zaciągam się tobą, chociaż wcale nie palę" weszły już do życia towarzysko-potocznego. Z Marią Peszek [na zdjęciu] rozmawia Ryszarda Wojciechowska: Wiem, że pani śpiewa od dawna. Ale to, co usłyszeliśmy na płycie to... kawał głosu. Szkolenie w Ameryce i na Alasce, widać, się przydało. - Nie sądzę, żeby się można było nauczyć śpiewu. Podobnie jak aktorstwa. To jest coś, co się ma w głowie i w emocjach. Te wszystkie szkolenia głosu pomagają. Ale nie uczą śpiewać. Śpiewanie to połączenie talentu i emocji. Trzeba mieć sprawny instrument, który potrafi pr