- Zawsze interesowały mnie działania z pogranicza obowiązujących trendów, artystyczne wyzwania, które są obok głównego nurtu - mówi MARIA PESZEK, aktorka Teatru Studio w Warszawie.
Irena Maślińska: Zamieniła pani sceną na estradę. Jak odnajduje się pani w nowej roli. Maria Peszek: Na naszym koncercie podczas festiwalu Opener w Gdyni było podobno pięć tysięcy ludzi. Śpiewały tam międzynarodowe gwiazdy, ale spod wielkiej sceny publiczność przyszła też do nas i to było wielkie zwycięstwo. Dla mnie, przyzwyczajonej do skupienia, jakie tworzy się w teatrze, nie jest to proste, jednak odnajduję się w tym i dobrze się czuję. Robię swoje i nie zastanawiam się zbytnio nad tym, czy śpiewam dla paruset osób czy dla paru tysięcy. W sumie, jaka to różnica? Po prostu muszę robić, to co robię, uczciwie, jak najlepiej, a ile osób jest na widowni, to sprawa drugorzędna. Naprawdę, szczerze? Drugorzędna. Aplauz tłumów nie działa na panią? Jest potrzebny, ale nie niezbędny. "miasto mania" jest następstwem tego, co robiłam do tej pory. Zawsze interesowały mnie działania z pogranicza obowiązujących trendów, artystyczne wyzwania,