- Odkąd występuję w "Jak oni śpiewają", to do czwartku bawię się tym, w piątek już mniej, a w sobotę przychodzi trema. Na razie udaje mi się tym cieszyć. Mam dystans. Od tego show moje życie się nie zmieni - mówi warszawski aktor, PIOTR POLK.
Bliżej mu do Franka Sintary niż Enrique Iglesiasa. Sam mówi: "Jestem standard". Ceni rodzinne ciepło i spokój Życiowy odkrywca, człowiek wielu talentów. Antysnob. Poznajcie Piotra Polka. Śpiewa Pan przy goleniu? - Szczerze? Nie. To nawet niebezpieczne (śmiech). Ale lubię śpiewać. Odkąd występuję w "Jak oni śpiewają", to do czwartku bawię się tym, w piątek już mniej, a w sobotę przychodzi trema. Na razie udaje mi się tym cieszyć. Mam dystans. Od tego show moje życie się nie zmieni. Muzyka to Pana żywioł. Najpierw uczył się Pan w szkole muzycznej gry na akordeonie i fortepianie. Potem doszła gitara i perkusja. Czyja to była decyzja? - Ojca. Sam grał na akordeonie, jego ojciec zaś, a mój dziadek - na basie. Byłem 5-, może 6-latkiem, gdy ojciec powiedział: "Spróbuj". Kiedy spróbowałem, miałem serdecznie dość. Pamiętam siebie w wieku 11 lat. Koledzy kopali piłkę, a ja dwa razy w tygodniu jechałem 20 km pociągiem na zajęcia. Pote