"Musimy zastanowić się wspólnie, jaki typ wzruszenia chcemy wywołać u publiczności? Jak widza zaatakować, by konfrontując go z tą porcją obrzydliwości, jaką mu prezentujemy na scenie, odbudować w nim potrzebę piękna. Bo cała sztuka jest o pięknie i o miłości. Jego rodzicami są Stara i Ślepiec. Poza tym wszyscy są skompromitowani. Adwokatem piękna jest Stara. I właśnie ona - niepiękna - ma za zadanie przekonać, że w każdym z nas to piękno istnieje ukryte. Tę Starą nazywa się wszą; często słyszy się to słowo w życiu, jako określenie ludzi. A my tu właśnie przyglądamy się, ile ludzkiego jest w tej wszy, skazanej przez każdego z nas na zagładę". Przytoczony tekst jest zapisem niektórych wskazówek udzielanych aktorom "na gorąco", pod koniec jednej z prób, przez Helmuta Kajzara, reżysera sztuki "Stara kobieta wysiaduje" Różewicza w warszawskim Teatrze Narodowym. Nie jest to pierwsze "podejście" Kajzara do tego dramatu. P
Tytuł oryginalny
Jestem raczej trenerem niż reżyserem
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Polski nr 214