"Monsters. Pieśni morderczyń" w reż. Roberta Talarczyka w Teatrze Rampa w Warszawie. Pisze Julia Korus w serwisie Teatr dla Was.
Wywiad z morderczynią? Z przyjemnością! Co za temat! Zmysłowe, tajemnicze kobiety, dla których sposobem na życie stało się pozbawianie życia innych. Każda inaczej, na swój własny sposób, z innego powodu. Prawdziwe życiorysy i zmyślone fabuły. Rzeczywiste motywy i wydumane kaprysy. "Monsters. Pieśni morderczyń". W czterech aktorkach warszawskiej Rampy obudzono najprawdziwsze bestie. I gdyby nie szaleństwo w oczach, może nikt by się nie zorientował, co siedzi w głowach ich bohaterek. Ot, taka Belle Gunness (Małgorzata Duda-Kozera), zatopiona w głębokim fotelu matrona w kapeluszu, która z rozbrajającą szczerością przekonuje o swej niewinności. Przecież to zupełnie prawdopodobne, że jej mężowi siekiera sama spadła na głowę. Mniej prawdopodobne, że niemal 30 innym mężczyznom stało się coś zbliżonego Lola, wymyślona i wyśpiewana w piosence "Course of Millhaven" Nicka Cave'a, na pierwszy rzut oka też nie wygląda na demona śmierci. Uroc