- Z Warszawy ściągnął mnie do Teatru Muzycznego w Gdyni Jerzy Gruza i dawał różne charakterystyczne role. Tu nabrałem scenicznego szlifu - mówi DARIUSZ WÓJCIK, artysta śpiewak, twórca Teatru Otwartego w Gdańsku.
Z Dariuszem Wójcikiem [na zdjęciu], śpiewakiem, basem, w dwudziestolecie pracy scenicznej rozmawia Tadeusz Skutnik: I co, panie Dariuszu, dwadzieścia lat minęło? - Czterdzieści, jak w "Czterdziestolatku". Dokładnie czterdzieści dwa. A dwadzieścia na scenie. Strasznie szybko ten czas zleciał, a ja wciąż czuję się młody jakbym pracę na scenie dopiero zaczynał. To kiedy pan zaczynał? - Tak naprawdę wszystko zaczęło się z Jerzym Gruzą, który z Warszawy ściągnął mnie tu, do Teatru Muzycznego i dawał różne charakterystyczne role. Tu nabrałem scenicznego szlifu. Ale pierwsze zetknięcie z aktorstwem miałem pod ręką prof. Henryka Bisty świętej pamięci. Kiedy zdecydował się pan zostać zawodowym śpiewakiem? - Pochodzę z małego śląskiego miasteczka, Strzegomia, słynącego z granitu i pięknych kościołów Wychowałem się w rodzinie radosnej. Było nas ośmioro: pięć sióstr i dwóch braci. Dom wesoły, rozśpiewany. Wszyscy uzd