- Jestem oburzony. Od 23 lat żyję w Ameryce i widzę kraj, w którym kiedyś każdy swoim talentem i pracą mógł do czegoś dojść. Dziś ten, kto rodzi się w nędzy, w nędzy też umrze - rozmowa z kompozytorem Janem A. P. Kaczmarkiem w Polsce Głosie Wielkopolskim.
Marcin Kostaszuk, Jacek Sobczyński: Zacznijmy od umysłów poznańskich. W ramach festiwalu symbolicznie reaktywowane będzie kino Bałtyk. Siła nostalgii poznaniaków sprawiła, że nikt nie chce rozstać się z tą nazwą, choć oznacza ona coś, co już nie istnieje. Jan A.P. Kaczmarek: Mnie się to bardzo podoba. Wiadomo, że finalnie powstanie nie kino, tylko inny budynek - Piotr Voelkel wymyślił bardzo ciekawy obiekt. A to, że zmienił jego nazwę i wrócił do kina Bałtyk, uważam za fantastyczne. Skoro poznaniacy lubią tę nazwę - to niech mają! W takiej nostalgii jest element kontynuacji, ciągłość. Poznań bardzo kocham za to, że otwiera się powoli, ale gdy w końcu coś stanie się częścią jego codzienności, to kocha i jest wierny. Mam nadzieję, że będzie to dotyczyło kiedyś także festiwalu Transatlantyk. Nie jest Pan odrobinę zazdrosny o wpływ, jaki na poznaniaków miało Euro? Marzy Pan o festiwalu kreującym ponadnarodową wymianę myśli idei