- Już w ogólniaku miałam za sobą pierwsze próby dramatyczne. Ale dopiero jak udało mi się napisać sztukę z udziałem lalek, zrozumiałam, że to jest to. Uwielbiam lalki. Sama nadal jestem dzieckiem. W pewnej chwili postanowiłam nigdy nie dorastać, zupełnie jak Piotruś Pan - mówi MARTA GUŚNIOWSKA, autorka sztuk dla dzieci, po premierze swojej "Baśni o Grającym Imbryku" w Teatrze Kubuś w Kielcach.
Rozmowa z Martą Guśniowską: Angelina Kosiek: Obejrzała Pani prapremierę "Baśni o Grającym Imbryku". Jak poradzili sobie z Pani sztuką kieleccy aktorzy? Marta Guśniowska*: Spektakl bardzo mi się podobał. Pierwszy raz jestem w tym teatrze, ale od razu zauważyłam, że panuje tu niesamowita atmosfera. Świetnie zagrane zostały moje dwie ulubione role - Konia i Muchy. Czasami autor sztuki inaczej widzi pewne role czy sceny niż reżyser. Czy zmieniłaby Pani coś w tym spektaklu? - Podczas pisania sztuki wyobrażam sobie pewne sceny. Ale czytając je później, za każdym razem widzę je inaczej. Dlatego doszłam do wniosku, że skończony tekst powinien żyć własnym życiem. Na pewno reżyser ma inne spojrzenie na tekst niż ja. Ten spektakl oglądałam z ogromną frajdą. Znałam tekst, a nie wiedziałam, jak to wszystko zostanie zagrane. Skąd pomysł na tworzenie dla dzieci? - Już w ogólniaku miałam za sobą pierwsze próby dramatyczne. Później by�