Kiedyś zapytałem Joannę, czy drapacze chmur w Nowym Jorku ją przygnębiły, czy wywołały euforię. Odpowiedziała, że nie widziała ich, bo... wzrok miała wbity w chodnik. Skąd w niej ta inna perspektywa w patrzeniu na świat? Tomasz Raczek rozmawia z Joanną Szczepkowską
Tomasz Raczek: - Kiedy była pani dziewczynką, ojciec powtarzał: jeśli zgubisz się w mieście, poszukaj teatru; stamtąd na pewno odprowadzą cię do domu. Joanna Szczepkowska: - Mówił, że teatr jest moim drugim domem i tam zawsze mi pomogą. - A jak wyglądało życie w domu, w którym dziadkiem był pisarz Jan Parandowski, ojcem znakomity aktor Andrzej Szczepkowski, a pani (jedynaczka) oczkiem w głowie obu? - To nie był jeden dom, lecz dwa. W domu dziadka nie byłam jedynaczką, bo do kochania była jeszcze moja siostra cioteczna. Ten dom miał klimat, który mógłby oddać Zefirelli albo Visconti. Taki reżyser, który nie denerwuje się tym, że widz ogląda film, w którym pozornie nic się nie dzieje; że czas płynie wolno, jest smakowany. Jest bardzo dużo ciszy, bardzo dużo refleksji. I bardzo dużo szacunku dla tej ciszy i czasu. - Dla dziecka to nie było nudne? - To było fascynujące. To były zamknięte drzwi, obite korkiem, bardzo piękne zresz